Zaczyna się od zaproszenia do grupy na Facebooku. Dostaję je od dobrej koleżanki Eweliny, ale zupełnie bez kontekstu i słowa komentarza. No to klikam i jestem. Okazuje się, że moje uprawianie sportu to nic w porównaniu do tego co zobaczyłem tam. Każdy wrzuca post, że choćby spacer zrobił czy przebiegł 2 km po przeziębieniu czy kontuzji. Każdy się wspiera i dopinguje, nie ma hejtu czy uszczypliwych uwag. Czyżbym trafił w idealne miejsce? Po kilku dniach pojawia się post: wyjazd w góry – Turbacz. Zbiórka o 5 rano bo plan ambitny, a trzeba dojechać jeszcze. No to pytam w komentarzu czy ja też mogę się dołączyć. Odpowiedź: Jasne! Dzień wcześniej jestem na trasie Półmaratonu Dąbrowskiego, jeżdżę rowerem wzdłuż trasy dopinguję ludzi dyskutuję i komentuję tempo uczestników wśród widzów. Jeszcze rundka po lasach na rowerze wspólnie z przyjacielem i 40 km z kawałkiem mam w nogach. Więcej nie robię bo jutro wyjście w góry. Rano wita mnie Mariusz ze Sławkiem. Humory dopisują i zjeżdżają się kolejne osoby. Ląduję w aucie z Mariuszem, jego partnerką i Magdą. Jest sympatycznie cała droga mija szybko na rozmowie i podziwianiu widoków. Jedziemy na miejsce i od samego początku jest zabawnie bo nie wiadomo gdzie zaczynamy wędrówkę. Poznaję fajnych, ludzi grupki się wymieniają tu zagadam z tymi tam z tamtymi. Jest fajnie, a dla mnie dopiero początek ;). Mamy początek kwietnia.







You must be logged in to post a comment.